Ciąg dalszy kwestii z poprzedniego posta, bo bez niego świat byłby jak dzień bez nocy, czy jakoś tak.
Przeprowadziłem się do Trójmiasta jedenaście tygodni temu i absolutnie tego nie żałuję. Jedna z moich najlepszych życiowych decyzji. Tym niemniej, czasami trochę tęsknię za Wrocławiem. Oto mój kompletnie subiektywny ranking przyczyn, które mi te sentymenty skutecznie zagłuszają.
Gdynia jest lepsza od Wrocławia:
- Bo można w dziesięć minut dotrzeć gdzieś, gdzie słychać szum fal.
- Bo bieganie po plaży to jakiś kolejny poziom wariactwa, dokładający spory element siłowy do cardio.
- Bo została zbudowana od zera w realiach samochodów i dużych odległości między budynkami. Ciężko byłoby tutaj doznać miejskiej klaustrofobii. No i ten modernizm w architekturze 🙂
- Bo w 30-60 minut (zależnie od nagromadzenia buszujących w nawigacji turystów) można dojechać do naprawdę kapitalnej i spokojnej plaży w Karwii. W tym samym czasie można dojechać do Jantaru, ale to zakrawa na jakiś masochizm (co prawda syf, ale za to tłok) – dla każdego coś!
- Bo – nawet latem – jest tu zauważalnie czystsze powietrze niż we Wrocławiu. Zimą jest wręcz przepaść – jakoś nie widzę tutaj rynku zbytu na maski smogowe. To ważne – w takich warunkach po prostu dłużej się żyje.
- Bo są góry, wzgórza i pagórki. Pomijając wąski pas przy centrum, płasko nie jest. Mieszkam może 2 km od wybrzeża a parter mam ponad 100 metrów nad poziomem morza. Najwyższe wzgórze w Gdyni jest dwukrotnie wyższe.
- Bo widzę z okna wschód słońca nad Helem, całą zatokę i Gdańsk. Serio 🙂
- Bo są tu lasy, dużo lasów (tak, wewnątrz miasta) – i to liściastych. Żaden wrocławski park tego nie przebije. Plusem ujemnym tej zalety są regularne spotkania z dzikami w drodze do pracy.
- Bo w jednym z centrów handlowych (Klif) odnalazłem jedzenie, które chce się pakować i zabierać na siłownię – House of Protein. Tego to się nie spodziewałem. Czyli jest miejsce, w którym można dostać te magiczne kombinacje składników z czasopism dla sportowców.
- Bo dzięki mewom, w okolicy praktycznie nie ma latających szczurów. Małych piesków też nie ma zbyt wielu – to pewnie zbieg okoliczności.
- Bo w najbliższej okolicy są nadmorskie odpowiedniki Karpacza (Sopot) i Wrocławia (Gdańsk). Trzy kompletnie różne miasta na każdą okazję – jest gdzie zwiedzać, jest gdzie się lansować, jest gdzie żyć.
- Bo nie ma tutaj przesadnie wielu turystów. Przy pracy w centrum Wrocławia te tłumy zwyczajnie męczyły.
- Najważniejsze: bo ludzie są tutaj spokojniejsi i bardziej otwarci. Poważnie, to czuć na ulicach, w sklepach, w pracy, nawet przy sąsiedzkich pogawędkach w windzie. Takie przeciwieństwo Warszawy.
Tutaj po prostu dobrze się żyje. Gdynia ma w sobie wszystkie zalety dużego miasta nie będąc dużym miastem. Do tego jest genialnie położona.
No i nie ma Psiego Pola.